piątek, 7 kwietnia 2017

American Honey. W pogoni za wolnością.



American Honey ukazuje mroczą stronę Amerykańskiego społeczeństwa. Strach, brak zrozumienia, roszczeniowe myślenie i obłuda. Widzimy tu często brak jakiejkolwiek większej kontroli nad życiem. Poza klasycznymi problemami młodości z którymi zmagają się bohaterowie, Andrea Arnold wyciąga na wierzch całą galerię potworności jaką może skrywać ludzka natura. To zarazem trudny i piękny film drogi, który daje wiele do myślenia o stanie ducha współczesnej cywilizacji widzianej z perspektywy młodych ludzi.
Wśród brudu, kompleksów i wrogości współczesnej Ameryki swoje miejsce próbuje odnaleźć grupa zagubionych nastolatków, którzy pod pozorem sprzedawania gazet starają się uzbierać pieniądze na realizację swoich marzeń. Życie w drodze umożliwia im poczucie się wolnymi choćby na chwilę, umożliwia im także ucieczkę od dręczących ich koszmarów przeszłości. To trudna młodzież, której brutalnie odebrano dzieciństwo i doprowadzono do skrajności. Młodzież kolorowa, z różnych stron kraju, z różnych środowisk, którą łączy praca dla wyzyskującej ich Krystal(Riley Keough), która bez żadnych skrupułów co dzień po zakończonych sprzedażach zabiera im większość utargu. Koło takiej grupy większość z nas, idąc w ślad za przedstawionymi w filmie „praworządnymi obywatelami USA”, przeszłaby jak najszybciej i jak najobojętniej, prawdopodobnie obrzucając ich krytycznym czy pogardliwym spojrzeniem. Obraz pani Arnold przypomina silnie o powierzchowności za którą przeciętny człowiek ukrywa swój strach przed nieznanym i na podstawie której buduje swój wizerunek społeczny, najlepiej taki jaki jest najbliższy normom i regułom w jakich się znalazł.



Film rozpoczyna upokarzająca scena, w której Star(Sasha Lane) grzebie wraz ze swoim młodszym rodzeństwem w śmietniku obok jakiegoś supermarketu w poszukiwaniu jedzenia. Nasza główna bohaterka wpisuje się już od początku w specyfikę grupy, o której pisałem wcześniej, a na którą wpada po krótkiej chwili. Ona także ma swoje problemy, swoje koszmarne, syfiaste życie z którym musi się zmagać. Nie pomaga fakt, że musi ona zastępować swojemu rodzeństwu matkę, bo ta woli szlajać się po dyskotekach country. Nie pomaga również chłopak, który wiecznie pije i prawdopodobnie ją wykorzystuje. Nie jest lekko, ale jak już pisałem, American Honey, to nie jest lekki film. Star, po spotkaniu ze wspomnianą przeze mnie grupą postanawia uciec od swojego dotychczasowego życia. Zostawia wykorzystującego ją pijaka, oraz zwyrodniałą matkę i ukochane rodzeństwo(ta decyzja przychodzi jej zaskakująco łatwo, co tylko podkreśla to jak bardzo musiała być ona zdesperowana) i dołącza do szalonej komuny nastolatków przemierzających Stany Zjednoczone. Z miejsca zakochuje się w liderze bandy, Jake’u(Shia LaBeouf), który niestety jest na smyczy, którą bardzo krótko trzyma Krystal. Zaczyna się więc podróż w nieznane. Miłosne intrygi, chwile wzlotów i upadków, dążenie do poznania siebie i próby poprawienia swojego życia, a także przedwczesne dorastanie – to wszystko serwuje nam w swoim niesamowitym obrazie Andrea Arnold. Reżyser zawarła w swoim dziele tyle emocji, że nie sposób się nudzić oglądając jej dzieło. Momentami czułem się jak w drodze na Woodstock, aby za chwilę przenieść się w krainę nostalgii czy głęboko zastanowić się nad sensem życia. To prawdziwa mieszanka wybuchowa.
Duet Sashy Lane i Shia LeBeouf’a gra ze sobą bardzo dobrze, kradnąc miejsce reszcie aktorów, trzeba jednak pamiętać, że tutaj każda historia się liczy. Lane podobnie jak większość aktorów nie ma wielkiego doświadczenia aktorskiego, ale wydaje mi się, że to właśnie naturalność zachowań i eksperymenty na jakie pozwoliła swojej ekipie brytyjska reżyser, wyzwoliły niespożyte pokłady energii w młodych ludziach pozwalając im być tak przekonywującymi w swoich rolach. Wszystkie małe historie jakie kryją się za młodymi wędrowcami uzupełniają obraz czyniąc z niego wyjątkową opowieść. Tło ilustruje nam(często zbyt dosadnie w kontekście tekstów piosenek) muzyka takich gwiazd jak Rihanna, czy Bruce Springsteen, z zespołem Lady Antebellum, który popełnił tytułową piosenkę American Honey, na czele. Specyficzny sposób kamerowania jaki przyjęła Arnold narzuca tempo podobne do jej wcześniejszych dzieł. Nie spieszy się z fabularnym odkrywaniem prawdy, ponownie pragnie zajrzeć w głąb swoich aktorów, ukazując jak najlepiej piękno ich przeżyć wewnętrznych. Nie zabrakło więc przepięknych krajobrazów, bliskich ujęć przyrody i wkomponowanych w nią ludzi, a także zmysłowych i odważnych ujęć zbliżeń między Star i Jake’m. Bo jeśli młodość to przecież także w aspekcie odkrywania swojej seksualności, a od tego typu obserwacji(zwłaszcza u swoich żeńskich protagonistek) Andrea Arnold dała się poznać jako reżyser.



Po obejrzeniu tego filmu zostaje jeszcze wiele do przemyślenia, ale pomimo ciężkiego życia jakie wiodą zbłąkani bohaterowie American Honey ma się wrażenie, że ich poszukiwania nie pójdą na marne. Każdy był przecież kiedyś młody i zbutnowany i jakoś dał sobie z tym radę, prawda?

Ocena: 5/6