Do
objerzenia The Good Neighbor(2016)
skłoniła mnie recenzja portalu True Reviews, w której dumnie zapisano „Would
make Alfred Hitchcock proud.” Wzmianka o mistrzu suspensu działa na mnie
przeważnie mocno pobudzająco, to też nie mogłem sobie pozwolić na puszczenie
mimo chodem tak górnolotnej etykiety jaką przypięto obrazowi Kasry Farahani. To
nie małe słowa jak na produkcję, której reżyser zajmował się jak dotąd oprawą
artystyczną w filmach takich jak Alice in
Wonderland(2010); Thor(2011) czy Star Trek: Into Darkness(2013).
Spojrzałem na resztę twórców(scenarzyści zupełnie nieznani) i obsadę aktorską,
w której moją uwagę od razu przykuł James Caan w opozycji do dwóch młodych
aktorów. Poszperałem i znalazłem wreszcie film, który nasza polska dystrybucja
naturalnie przeoczyła, i już po kilku minutach projekcji wiedziałem, że
trafiłem na dzieło wyjątkowe, a powoływanie się na Hitcha nie było dziełem przypadku,
ani wybujałej wyobraźni wcześniejszych recenzentów.
Fabuła
rysuje się dość banalnie: dwójka nastolatków, Ethan(Logan Miller) i Sean(Keir
Glichrist), postanawia wyciąć numer swojemu zdziwaczałemu sąsiadowi,
Haroldowi(James Cann). Montują oni w domu staruszka kamery i parę innych
urządzeń, które mają sprawić, że ten uwierzy iż mieszka w nawiedzonym domu.
Niestety jak to w życiu bywa często proste pomysły lubią się gmatwać, a
zakończenie podobnych zabaw eksploduje nam w twarz nieoczekiwanym finałem, na
który nie byliśmy zupełnie przygotowani. I tak niewinny wybryk, który podszyty
był naukowym eksperymentem mającym za obiekt badań dziadunia Harolda, kończy
się w sądzie, a widz w wyniku kolejnych retrospekcji może zbadać drugie dno
całej sprawy. Świetnie rozwiązane jest przede wszystkim to, że aby dotrzeć do
prawdy trzeba przebrnąć przez cały obraz, nie sposób się bowiem jednoznacznie domyśleć
czemu lądujemy na sali sądowej i co wydarzyło się w trakcie eksperymentu Ethana
i Sean’a.
W
tym filmie nic nie jest takie na jakie z pozoru wygląda i to właśnie jest
największą jego siłą. Zwodzenie widza na każdym kroku i nieprzerwane
utrzymywanie napięcia powoduje, że nieoczekiwanie zostajemy wrzuceni w mroczny
świat ludzkich zaburzeń, zboczeń i koszmarów. Dwójka młodych bohaterów, ich
działania i pobudki zostawiają wiele do życzenia pod względem moralności. Mimo
wszystko jest w tym jakaś niewinność, za którą może przemawiać młody wiek, oraz
sprzeczne poglądy jakie cechują naszych żartownisiów. Ocenę tego czy mamy do
czynienia z gówniarskim wybrykiem, czy wyrachowanym działaniem dwóch
psychopatów, Farahani pozostawia widzowi, kończąc swój film motywem potwora,
który przeżył i nadal ma możliwość czynienia zła. Ethan i Sean bardzo
przypominają parę morderców z The Rope(1948),
Hitchcocka, czy choćby dwójkę zwyrodnialców z filmu Funny Games(1997/2007) Michaela Haneke, lecz są oni o wiele
bardziej subtelni podobnie jak cały obraz w który zostali wpisani. Patrząc z
kolei na Jamesa Caana miałem ciągle z tyłu głowy jego rolę w Misery(1990) Rob’a Reinera, z tym że cechy
maniakalnej Annie Wilkes(Kathy Bates) w jakiś niewytłumaczalny sposób tutaj
przypisywałem właśnie jemu. Cóż, może tylko umysł płatał mi figle? A może to
był wyjątkowo dobry wybór w obsadzie? Bez wątpienia legendarny aktor podnosi
rangę filmu i nadaje mu dodatkowej głębi związanej z myśleniem widza o jego
poprzednich rolach. Można powiedzieć, że dzięki Caanowi, to wszystko czego
można się tylko domyślać w świadomości widza, samo się nakręca.
The Good Neighbor(2016)
oferuje nam porządną dawkę voyeuryzmu, suspensu i grozy, której doświadczymy
podczas przygody zakończonej niebywale wzruszającym i zaskakującym
zakończeniem. Z całą pewnością można porównywać obraz Kasry Farahani do dzieł
Alfreda Hitchcocka, a przede wszystkim polecić go każdemu, kto lubi dobre
thrillery zostające w pamięci na długo po obejrzeniu filmu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz