Melissę
McCarthy kojarzyłem do niedawna wyłącznie z serialem Mike and Molly, choć po obejrzeniu Tammy(2014), w którym to filmie zagrała główną rolę, postanowiłem
bliżej przyjrzeć się jej twórczości. Dzięki temu mogłem się przekonać o jej
niezwykłym talencie komediowym, zwłaszcza po obejrzeniu uznanych przez szerszą
widownię filmów: Identity Thief(2013)
i The Heat(2013). W pierwszym filmie grała
u boku Jasona Batemana, w drugim jej ekranową partnerką była Sandra Bullock, z
którą bardzo dobrze współpracowała. Tym razem McCarthy mogła zagrać u boku
prawdziwych żeńskich tuz kina, Susan Sarandon i Kathy Bates. Jaśniejąca
gwiazdka komedii po raz kolejny pokazała na co ją stać i stworzyła bardzo
przyjemny duet z Sarandon. Duet, którego nie powstydziłyby się Thelma i Louise.
Tammy to
ciepły, zabawny i pouczający film drogi, który jest dziełem zarówno Melissy
McCarthy jak jej męża, Bena Falcone. Nie tylko go wyreżyserowali i napisali do
niego scenariusz, ale również w nim zagrali(Falcone pojawia się na początku
filmu wcielając się w rolę szefa Tammy, który wylewa ją z pracy). To dzieło
niemalże od rodziny, dla rodziny. Doskonała odskocznia na ponure jesienne dni,
która pomoże przypomnieć sobie o radości życia i to tym co jest w nim naprawdę
ważne.
Tytułową
bohaterkę poznajemy w kiepskim dla niej momencie: traci pracę, a w chwilę po
tym dowiaduje się, że zdradza ją mąż. Tammy postanawia uciec od wszelkich
problemów – jak zwykle(dowiadujemy się tego z rozmowy jaką w chwilę po
spakowaniu się i wyjściu z domu toczy ze swoją matką). Deb(Allison Janney),
matka Tammy, tłumaczy jej, że ucieczka nie ma sensu, a poza tym
najprawdopodobniej skończy się szybkim powrotem do problemów, jak to zwykle
bywało. Tym razem jednak sprawy mają potoczyć się zupełnie inaczej gdyż do
całego ambarasu przyłącza się babcia Pearl(Susan Sarandon), która ma dość
dulszczyzny jaka według niej wkradła się w życie jej najbliższych i postanawia
uciec, zabierając przy okazji wnuczkę. Mając przy sobie 733 $ nasze bohaterki
wyruszają w podróż, która pozwoli im uporządkować swoją przeszłość i narodzić
się na nowo…
Poza
ogromną dawką humoru, film porusza również wiele ważnych życiowych kwestii.
Będzie nam dane przemyśleć problemy takie jak: szacunek i dystans do samego
siebie; relacja starszego i młodszego pokolenia; stosunek do seksualności(w odniesieniu
do wieku i płci). Pojawią się również rozterki związane z miłością i obowiązkiem
wobec swoich bliskich. Tammy to
bardzo wartościowa komedia, dzięki której zarówno widz jak jej główne bohaterki
na drodze terapeutycznej wycieczki będą zobowiązani do zabawy i nauki. W filmie
zwrócono również uwagę na problem w relacjach alkoholika(Pearl nie stroni
bowiem od napojów wyskokowych) z jego otoczeniem, choć nie tak jak się to robi
w kinie europejskim – tutaj ten problem wydał mi się nie tyle spłycony, co
szybciej opowiedziany(opowiedziany przede wszystkim na potrzeby komedii). Należy
pamiętać, że mamy do czynienia właśnie z komedią, a nie z dramatem i pewnie
dlatego postanowiono rozładować napięcie związane z tym tematem i w taki sposób
ująć ten problem. Warto zauważyć, że wszelkie zjawiska jakie opisałem są
połączone w bardzo umiejętny sposób dzięki czemu niczego nie jest za wiele.
Film nie jest mdły od nadmiaru uczuć, ani głupawy, od nadmiaru żartu. Doskonałe
wyważenie radości i smutków sprawia, że widz nie czuje się ociężały jak w
przypadku naszych rodzimych produkcji.
Polecam
ten film każdemu kto chce przebudzić się z jesiennego marazmu i sugeruję aby
oglądać go w rodzinnym gronie. Nie można się na nim nudzić, nie można się
również nim zawieść.
Ocena: 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz