poniedziałek, 3 lipca 2017

Mumia, krzyżowcy i doktor Jekyll... najnowszy potworek Fabryki Snów ma szansę zostać najgorszym filmem tego roku!



            To będzie krótka recenzja. Liczę, że po jej przeczytaniu zaoszczędzicie nieco czasu i nie będziecie musieli doświadczać tortur jakich przysporzyło mi oglądanie najnowszego potworka Pana Kurtzmana(Star Trek; Transformers: Zemsta Upadłych). Mumia, bo o tym „filmie” mowa, na chwilę obecną zajmuje zdecydowanie pierwsze miejsce na liście najgorszych filmów tego roku.
Ciężko jednoznacznie stwierdzić co poszło nie tak, bo zarówno obsada, jak i twórcy to całkiem doświadczeni ludzie, którzy mają już na koncie sukcesy w branży. Poważnie, zajmowali się tym faceci, którzy tworzyli dla przykładu Park Jurajski czy Stowarzyszenie Umarłych Poetów! Tymczasem scenariusz Mumii, wydaje się być pisany na kolanie. Kłębią się w nim idiotyczne pomysły i luki narracyjne, a w dodatku za dużo w nim rozwiązań w stylu deus ex machina. Naiwne, tanie, a sfilmowane równie powierzchownie co zagrane. Tom Cruise i Russell Crowe muszą mieć niezłe dziury w domowych budżetach skoro zgodzili się wziąć udział w tej pokręconej paradzie.
Zastanawiacie się pewnie o co tyle szumu i skąd te fale krytyki? Naprawdę nie wiem od czego zacząć. Otóż wyobraźcie sobie film, w którym super tajna agencja pod przywództwem Doktora Jakylla/Pana Hyde’a ściga wszelkie znane z kultury potwory(Draculę, Monstrum z Bagien, Krakeny, kosmitów etc.). Wreszcie trafiają na trop Mumii, która rozbija się po Londynie i wskrzesza armie nieumarłych krzyżowców, którzy dawno temu buchnęli jej świecidełko niezbędne do sprowadzenia na świat boga śmierci. Mało? Dopowiem Wam tylko, że naszą antagonistkę z wiecznego snu wybudza chciwy i niezbyt elokwentny rabuś grobowców(to byłoby nawet na miejscu), który chwilę później kasuje swojego najlepszego kumpla – tylko po to aby ten mógł wrócić i podpowiadać mu co robić w najtrudniejszych momentach. Widać, że twórcy oglądali Amerykańskiego Wilkołaka w Londynie, szkoda że nie poszanowali tego obrazu i prostacko ukradli jego pomysł. Trochę jakby pisał to podjarany kinem grozy grafoman z piątej klasy szkoły podstawowej co? A jednak, to właśnie z grubsza jest opis „obrazu” na jaki z wielkim poświęceniem się dla Was wybrałem.



Po raz kolejny fabryka snów zrobiła mnie w konia. Z zapowiadającego się całkiem ciekawie horroru została jedna charakterystyczna dla stylu cecha, choć może nieco inaczej się przejawiała: chciałem jak najszybciej uciekać z kina. Wszyscy, którzy wzięli w tym udział powinni się wstydzić niskiego i prostacko wykonanego skoku na kasę. Wam natomiast szczerze obraz odradzam i polecam poczekać na prawdziwe horrory, których premiery już niedługo(jak zwykle w okresie wakacyjnym) zaczną napływać do kin.

Ocena: 1/6
Recenzję można przeczytać także na portalu Grabarz Polski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz