piątek, 13 lutego 2015

Opisz swojego ulubionego... Andrzeja Munka?

Pamiętam gdy po jednej z wielu projekcji, na jakie uczęszczałem w czasie swoich studiów, odkryłem dla siebie na nowo postać Andrzeja Munka. W niedługi czas po tym wydarzeniu polecono nam napisanie pracy o ulubionym polskim reżyserze. I choć moje gusta w tego typu rozprawkach zmieniają się bardzo często, to wtedy wiedziałem dokładnie, o kim napiszę. Swoje wcześniejsze spostrzeżenia postanawiam po czasie przedstawić również Wam. Mam nadzieję, że uda mi się Was zainteresować twórczością tego wybitnego reżysera.


            Andrzej Munk urodził się 16 października 1921 roku w Krakowie. Koło czerwca 1939 roku ukończył gimnazjum w rodzinnym mieście. Przez pewien okres czasu musiał się ukrywać ze względu a swoje żydowskie pochodzenie. Przeniósł się więc do Warszawy gdzie pracował jako technik w firmie budowlanej. Brał udział w walkach powstańczych w 1944 roku. Po powstaniu imał się różnych zajęć: pracował w Monopolu Tytoniowym w Mogile pod rodzinnym Krakowem; przy kolejce liniowej na Kasprowy Wierch – był jej dozorcą. Po wyzwoleniu wrócił do Warszawy i podjął kolejno studia na: Politechnice Warszawskiej(architektura) i Uniwersytecie Warszawskim(prawo). Wreszcie w 1947 roku udał się do Łódzkiej Szkoły Filmowej, którą w roku 1951 ukończył na wydziale reżyserskim(przeniósł się na niego z wydziału operatorskiego). W latach 1948 – 1952 był członkiem PZPR, ale został usunięty z organizacji za „niegodne” zachowanie. W tym czasie, dokładnie od 1950 roku przez pięć lat pracował w Warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych: początkowo jako operator Polskiej Kroniki Filmowej, potem reżyser filmów dokumentalnych. Jako twórca filmów fabularnych zaczynał w 1956 roku od filmu Człowiek na torze. W 1958 zrealizował jeden ze swoich najgłośniejszych filmów, Eroikę, w 1960 kolejny, Zezowate szczęście. Od 1957 do czasu tragicznej śmierci w 1961, był wykładowcą w Łódzkiej Szkole Filmowej. Warto również wspomnieć, że od roku 1965 Łódzka Szkoła Filmowa przyznaje nagrodę imienia Andrzeja Munka, za najlepszy debiut reżyserski.
            Filmy Andrzeja Munka jako wybitnego dokumentalisty i reżysera były nagradzane na prestiżowych festiwalach. W Wenecji otrzymał nagrody za filmy: Błękitny krzyż(1955), Spacerek staromiejski(1959), Pasażerka(1964) – ten ostatni film, w tym samym roku został również uznany i nagrodzony na festiwalu w Cannes.


Andrzej Munk tworzył filmy zgodne z duchem czasów w których żył, choć w późniejszych etapach jego działalności nabierały one innego sensu. Na początku były to filmy propagandowe – a przynajmniej tak się je postrzega[1] – jak: Nauka bliżej życia, Kierunek nowa Huta(oba z 1951). Potem według krytyków następowało przełamywanie schematu socrealistycznego: Kolejarskie słowo(1953), Gwiazdy muszą płonąć(1954).
Weźmy za przykład owej propagandowej twórczości film Kolejarskie słowo(1953). Zwyczajna zdawałoby się opowieść o trudzie jaką podejmują kolejarze aby doprowadzić „pociąg gwarancyjny” na czas i miejsce, jakim jest huta. Film wpisuje się w socrealistyczny schemat, jednak wyraźnie widzimy wysiłki kolejarzy w dążeniu do spełnienia złożonej przez nich przysięgi – doprowadzenia „gwarancyjnego” do huty. Wysiłki jednostki zatem są elementem, który wymyka się ze sztywnego wzorca. Jak powiedział sam Munk:

Te inscenizowane filmy były odpowiedzią na oficjalny ton ówczesnej twórczości dokumentalnej, na jej lakoniczny, hurra-optymistyczny ton. Starałem się poruszać sprawy, które zbanalizowano, chciałem pokazać trud, poświęcenie, bohaterstwo, piękno codziennej pracy. W Kolejarskim słowie mówiłem – dzisiaj wydaje mi się to banalne, wówczas jednak te proste sprawy przemilczano – że praca kolejarzy jest ciężka, że wymaga dużego wysiłku.[2]

Bożena Janicka wypowiedziała się o tym w nieco inny sposób, twierdząc, że Andrzej Munk przeplatał bardzo kurtuazyjnie wartości propagandowe z rzeczywistym życiem ludzi tamtych czasów; paradoksalnie więc propaganda o jaką można by oskarżać autora staje się kamuflażem, który ma go jedynie zabezpieczać przed działaniem systemu – moim zdaniem rewelacyjne rozwiązanie. Jeśliby wczuć się w sytuację widzów tamtego okresu, można by przypuszczać, że Munk pozwalał im na choćby chwilowe oderwanie się od urojonego i wymyślonego przez stalinowskie władze świata. Należy również w przypadku Kolejarskiego słowa pamiętać w jak kunsztowny sposób Andrzej Munk buduje w filmie napięcie: kontrastując ruch i bezruch, oraz dźwięk jako przeciwieństwo obrazu. W celu zobrazowania tego zjawiska posłużę się wypowiedzią Aleksandra Jackiewicza, w której opisuje on podobną sytuację:

Nieruchomość parowozu, podkreślona bardzo ruchliwym montażem rejestrującym napięte twarze obsługi na tle elementów maszyny i rytmicznego oddechu koła, który zdaje się liczyć uciekające minuty, to już płaszczyzna psychologiczna bohaterów: ukazuje niecierpliwość tych, którzy zaręczyli za maszynę. Ale to również płaszczyzna psychologiczna maszyny; tu głębiej niż na początku zjednoczonej z człowiekiem maszyny; wybuchającej przyspieszonym obrotem kół i hukiem pary, gdy semafor zostaje podniesiony.[3]

            Pierwszym krokiem w stronę filmu fabularnego w przypadku Munka był film Gwiazdy muszą płonąć(1954). Pozostaje on jednak nadal w sferze fabularyzowanego dokumentu. Tym razem opowiadającego o górnikach, którzy walczą o wykonanie planu wydobywczego: w tle całości ukazują się nam sylwetki poszczególnych bohaterów, które mają schemat indywidualnych fabuł, historii: jak w przypadku starszego górnika nie mogącego nadążyć za nieuchronną nowoczesnością.
Według krytyków i znawców filmu, obrazem który pchnął Munka bezpośrednio w nurt filmu fabularnego był zrealizowany nieco później Błękitny krzyż(1955). Średni metraż filmu staje się w tym przypadku próbą zmierzenia się z fabułą w kinie, jaką stawia sobie reżyser. Film bazował na prawdziwych wydarzeniach, które stały się rekonstrukcją zdarzeń jakie miały miejsce w ostatnich dniach wojny: była to akcja zakopiańskich goprowców ratujących życie partyzantów radzieckich i słowackich. Próba nie poszła jednak po myśli reżysera i film nie odniósł sukcesu. Oskarżano Munka o nieumiejętne budowanie dramaturgii.
            Kolejne filmy, takie jak Człowiek na torze(1956) i Eroica(1957) trafiły już nie tylko w gusta krytyków, ale również w gusta i serca widzów. Następujące po nich filmy: Spacerek staromiejski(1958), Zezowate szczęście(1960) i nieukończony przez samego reżysera, ale jego współpracowników obraz Pasażerka(1963) były dowodem na kunszt filmowy i artystyczną wrażliwość Andrzeja Munka.


            Inspiracją dla filmu Człowiek na torze(1956) było opowiadanie Jerzego Stefana Stawińskiego pt. Tajemnica maszynisty Orzechowskiego(w filmie zagrany przez Kazimierza Opalińskiego). Jest to historia starszego i doświadczonego człowieka, który zostaje usunięty z pracy pod zarzutem ignorowania nowych metod wdrażanych na kolei. Wkrótce po tej decyzji dochodzi do wypadku, w którym wspomniany maszynista Orzechowski traci życie. Następnie powołana zostaje komisja do zbadania tej sprawy. Sam przebieg pracy komisji, jak i ukazanie chronologii jej ustaleń w obrazie, kojarzy się z filmem Kurosawy, Rashomon(1950)[4]. Obrazuje nam więc Munk różne perspektywy tego samego wydarzenia. Mają one na celu przeprowadzenie śledztwa i wciągnięcie widza w jego tok. Zeznania jakie prowadzą nas do prawdy oraz sposób przedstawienia całości ma jednak większy cel niżeli tyko zabawę z publicznością: rewiduje charakterystyczny dla początku lat pięćdziesiątych schematyczny stosunek do racjonalizatorstwa i współzawodnictwa w pracy, ale co najważniejsze stanowi dla Munka gorzkie rozliczenie z socjalizmem.
Choć film jest fabularny, to wciąż widać w nim elementy i tematy podejmowane przez Munka w jego dokumentalnych obrazach. Od tego filmu jednak zaczyna reżyser współpracę ze scenarzystą Jerzym Stefanem Stawińskim, którego nazwisko należy podobnie jak nazwisko Munka kojarzyć z odnowicielskim nurtem szkoły polskiej, oraz z którym zrealizuje jeszcze kilka filmów.
            Najbardziej znanym chyba filmem Andrzeja Munka pozostaje Eroica(1957). Zastanawiałem się co takiego jest w tym obrazie przez co do dzisiaj można go oglądać z przyjemnością – nawet kilka razy w miesiącu (uwaga: pisze to osoba mająca zaledwie dwadzieścia parę lat!). Odpowiedź jakiej sam sobie w pierwszej chwili udzieliłem to: ciekawy przegląd postaci – niczym w lustrach Krasickiego – ale również fakt, że artysta nie bombarduje widza historią w sposób tak bezwzględny jak robili to pozostali reżyserzy szkoły polskiej[5]. W późniejszym okresie moich studiów na ten temat dołączyła do mojego światopoglądu kolejna trafna odpowiedź: Filmy Andrzeja Munka pod względem gatunku nasuwają raczej porównanie z osiemnastowieczną powiastką filozoficzną niż, jak dzieła Wajdy, z poematem.[6] Są zatem lżejszym materiałem dla widza z mojego pokolenia, zarazem jednak mogą stymulować intelektualnie każdego. Technicznie film jest zestawieniem luźnych, nie powiązanych ze sobą nowel. Sam Munk natomiast wypowiadał się o swoim dziele w następujący sposób:

Chodziło nam o pokazanie, jak ogólna atmosfera bohaterszczyzny wpływa nawet na jednostki, które nie mają owej „kultury bohaterskiej” i czyni się z nich bohaterów. Dzidziuś dokonuje czynów wymagających dużej odwagi, mimo swojego „racjonalizmu” jest bohaterem. A końcowe przyłączenie się do powstania - to katharsis, czynnik oczyszczający.[7]



Bohaterami jakich ukazuje tutaj Munk stają się: warszawski cwaniak Dzidziuś, oraz porucznik Zawitowski, który ponoć jako jedyny zdołał zbiec z niewoli.
            Spacerek staromiejski(1958) to film, który powstał w oparciu o koncepcję kompozytora Andrzeja Markowskiego. Ten krótki obraz umożliwił widzom ujrzenie Munka jako artysty, rejestratora, który potrafi wydobywać głębię z elementów rzeczywistości pozornie ukrytych. Uwidocznił również jego umiłowanie muzyki. Jego bohaterka, uczennica szkoły muzycznej wędrując po zaułkach Starego Miasta w Warszawie, odkrywa świat niezwykłości i piękna dźwięków ukryty jak dotąd dla postronnych w gwarze dzieci, odgłosach ulicy, sapiącym traktorze, strojeniu organów, szuraniu miotły i w przelatujących odrzutowcach. Dźwięk jest ponad obrazem i organizuje go. Nadaje obrazom nowych znaczeń i walorów.
            Kolejny sukcesem Munka jest komedia Zezowate szczęście(1960). Scenarzystą filmu po raz kolejny staje się wspomniany już Jerzy Stefan Stawiński, na którego opowiadaniu Sześć wcieleń Jana Piszczyka, Andrzej Munk zbudował swój film.  Film zabiera nas w podróż po życiu tytułowego Jana Piszczyka: oportunisty, któremu choćby nie wiem jak się starał nic w życiu nie wychodzi. Po raz kolejny również ujawnia się skłonność reżysera do korzystania z elementów paradokumentalnych, dzięki którym ilustruje nam fatalistyczne bytowanie jednostki: pełne absurdów i nadrealistycznego ujęcia obrazu jak ma to miejsce w komediach Chaplina. Film pokazuje również, że Munkowi istotnie udaje się zrywać romantyczne tradycje i obracać swoje fabuły w zupełnie innym, bardziej przystępnym dla widza, lżejszym(?), a już na pewno ciekawszym kierunku.
            Ostatnim filmem Andrzeja Munka, którego nie ukończył osobiście był film Pasażerka(1963), zrealizowany na podstawie powieści Zofii Przesmycz o tym samym tytule. Do tematu podszedł w tym przypadku na poważnie. Jego bohaterka Marta nie uosabia już jak oficerowie z Eroica, dążeń do wyzwolenia narodu, ale persony. Jej wolność jest jej osobistą kwestią. Jak już wspomniałem Munk nie ukończył filmu. Obraz został zamknięty przez jego współpracowników, którzy nie dokręcali do niego żadnych scen. Otwiera go seria fotografii, którym towarzyszą komentarze.



Wybaczcie mi krótką formę w jakiej zamknąłem cały ten wywód. Oby był wystarczająco przejrzysty i ciekawy do tego stopnia, że sięgnięcie po chociaż jeden z filmów Andrzeja Munka i dacie się dzięki temu przekonać do całej reszty. Jak będziecie mieli szansę się przekonać, jego filmy bronią się same, zarówno tematyką jak i formą – pomimo upływu lat. Dajcie im szansę, a nie pożałujecie.



[1] Bożena Janicka zastanawia się w swoim szkicu poświęconym Andrzejowi Munkowi, pt. Między prawdą a kłamstwem(monografia dot. Wytwórni Filmów Dokumentalnych, Chełmska 21, Warszawa 2000)nad wartością dokumentalną w jego filmach, a nawet nad tym czy istotnie mogą być nadal traktowane jako dzieła wybitne?
[2] Andrzej Munk dla Stanisława Janickiego w wywiadzie Polscy twórcy filmowi o sobie, 1962.
[3] Aleksander Jackiewicz Moja filmoteka. Kino Polskie Wydawnictwa Artystyczne i filmowe, 1983.
[4] W tym przypadku chodzi mi o techniczne zabiegi jakich dokonuje Munk starając się ukazać nam jedną prawdę, oczami wielu ludzi.
[5] Mam tutaj na myśli Andrzeja Wajdę i jego Kanał(1956). Dodam również, że Munk wpisuje się według mnie najlepiej w podnoszoną przez szkołę polską walkę z zaściankowością i romantycznymi zapędami mitów narodowych: nie niszczy ich pamięci, nie daje im szansy na psucie świadomości społecznej, ale również nie przytłacza nimi widza.
[6] Aleksander Jackiewicz Moja filmoteka. Kino Polskie Wydawnictwa Artystyczne i filmowe, 1983
[7] Andrzej Munk dla Stanisława Janickiego w wywiadzie Polscy twórcy filmowi o sobie, 1962.

4 komentarze:

  1. Dzieki za ten tekst:) Munka tylko z zezowatego szczęścia do tej pory kojarzylem, zaś Eroica od zawsze byla w kręgu moich zainteresowań, tylko zawsze coś było ważniejsze lub atrakcyjniejsze. teraz dzieki temu artykułowi Eroica znalazła się na przedzie kolejki filmów do obejrzenia:) swoja droga Munk podobny troche do De Niro jest na zamieszczonych zdjęciach;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie podobny :-) Dzięki za wpis. Miło wiedzieć, że chociaż Tobie jednemu ta drobna dygresja pomoże w dotarciu do kawałka wartościowego kina.

      Usuń
  2. Pani Janicka chyba nie do końca przemyślała swój wywód. Dzieła Munka - jeśli już nawet nieco podstarzałe - niosą ze sobą pewne uniwersalne życiowe prawdy i postawy. Pomijając ich propagandową(na początku jego pracy) warstwę, ukazują człowieka w starciu z codziennością, która go bezlitośnie determinuje i spycha na boczny tor. Można w nich znaleźć również niezwykłe pokłady humoru i dystansu do tejże rzeczywistości, z którą wojował Munk. Podobnie jak nocnypingwin, ja także dziękuję za tę małą podróż do przeszłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po drobnych przebojach :-)
      Mnie się zawsze podobał naturalizm w jego filmach. To podejście, o którym wspominasz: człowiek skontrastowany z życiowymi, nieczęsto bardzo ciężkimi przeżyciami i trudnymi wyborami. Propaganda mogła zelżeć w przekazie tych filmów, ale ich treść jest istotnie dość uniwersalna i nie zestarzeje się tak prędko.

      Usuń