środa, 29 października 2014

Przerażające odkrycie. W krainie Pana Babadooka



SŁYSZY TWÓJ GŁOS,
ZNA KAŻDY KROK
GDZIEKOLWIEK SPOJRZYSZ
JEST BABADOOK

            Zacznę od niecodziennego wyznania, które może podkreślić jak dobry obraz mam przyjemność dla Was recenzować. Już od bardzo wielu lat nie trafił się horror, który sprawiał mi problemy z zaśnięciem po obejrzeniu go. Dawniej filmem, który wzbudzał we mnie strach był Bad Moon(1996)[1], opowiadający o wilkołaku. Dziś gdy wyobraźnia płata mi figle i noc staje się zbyt straszna żeby zasnąć, powtarzam sobie: dorosłeś i nie masz się czego bać, nie rób z siebie cykora. Do niedawna zdawało to egzamin. A konkretnie do czasu gdy nie zobaczyłem filmu mało znanej australijskiej reżyser i scenarzystki, Jennifer Kent o tajemniczej nazwie The Babadook(2014). Film miał swoją odsłonę na tegorocznym festiwalu Sundance, a jego autorka w nielicznym gronie krytyków znana była z krótkometrażowego obrazu noszącego nazwę Monster(2005)[2].
The Babadook opowiada historię Amelii(Essie Davis), która samotnie wychowuje synka, Samuela(Noah Wiseman). Oboje nie mogą pogodzić się z utratą męża i ojca, Oskara(Ben Winspear), który zmarł tragicznie sześć lat wcześniej. Świat Amelii i Samuela nie funkcjonuje normalnie gdyż śmierć bliskiej osoby stała się dla nich piętnem nie do zniesienia. Ich nastroje i podejście do życia sygnalizuje doskonale skonstruowana scenografia, która szarością oraz swoimi funeralnymi barwami(pokój Samuela; schody na przyjęciu; ubrania ludzi z którymi główni bohaterowie wchodzą w interakcję – oddają również stosunek otoczenia do nich samych; róże, które rosną w ogrodzie Amelii) w sposób bardzo subtelny jak się okazuje, wprawia widza w odpowiedni nastrój i sprawia, że nie sposób doszukać się w filmie radości życia. Zupełnie tak jakby dla tej dwójki czas stanął w miejscu i nic nie miało już większego znaczenia. Samuel[3] panicznie boi się potworów(konstruuje nawet wynalazki, które mają mu pomóc w walce z nimi), co noc wraz z matką odprawia specyficzny rytuał, który ma polegać na sprawdzeniu czy nie ma ich pod łóżkiem, w szafie etc. Dziecko jest wyraźnie rozbite wewnętrznie i podobnie jak jego matka nie może znaleźć dla siebie miejsca na świecie. Zarówno Samuel jak i Amelia są odrzucani przez środowisko - uważa się ich za dziwaków, a ludzie odsuwają się od nich. Wszystkie te traumy potęgują napięcie, jakie wytwarzając się między nimi, przenosi się również na widza. Co noc Amelia czyta swojemu synkowi bajkę na dobranoc. Właściwy horror zaczyna się właśnie w momencie gdy Samuel sięga po niepozorną, czerwoną książkę o tytule Mister Babadook i prosi matkę o przeczytanie jej przed snem:

Więc jeśli bystry z ciebie zuch,
I szukasz gwiazdki z nieba,
To przyjaciela we mnie masz,
Gdy wiesz jak patrzeć trzeba.
Nazywam się pan Pan Babadook.
Czekam. Wpuść mnie za próg.
Upiorny dźwięk. Do drzwi twych stuk,
ba-ba DOOK! DOOK! DOOK!
Wysil się trochę mały leniu,
A on pojawi się w oka mgnieniu.
Tak ubiera się nasz gość.
Zabawny jest, czyż nie?
Kiedy w nocy ujrzysz go,
Zapomnisz wnet o śnie.
Przebranie wkrótce zdejmę sam,
I w główkę sobie wwierć,
Kiedy zobaczysz co tam mam,
Czeka cię tylko śmierć.

Już po pierwszych kilku stronach przerzuconych przez Amelię, widz orientuje się, że nie jest to zwyczajna książka dla dzieci. Ilustracje są co prawda w nieco Burtonowskim klimacie, jednak brakuje tutaj klasycznego hamulca jaki umożliwia młodszym widzom oglądanie filmów Tima Burtona[4], tutaj potwór jest „na serio”. W późniejszym fragmencie filmu Amelia jeszcze raz otworzy tajemniczą książkę, wówczas, gdy ujrzy potworne wizje mordu, nie będzie już mowy o przekazie „do poduszki”. Warto zauważyć, że tekst i oprawa graficzna samej "książeczki" są dość przerażające, wprowadzają one jednak element tajemnicy, groźnej tajemnicy. Zasadza ona w umysłach bohaterów ziarno strachu - postać Pana Babadooka.
Nie chciałbym zdradzać fabuły zanim obejrzycie filmu, dlatego skupię się na tym co sprawiło, że uznałem ten horror za najlepszy jaki widziałem od czasów wspomnianego przeze mnie Bad Moon.
The Babadook nie straszy w ten pospolity i prymitywny sposób, do którego przyzwyczaiło nas współczesne kino amerykańskie(głównie). Tutaj obraz sięga do naszych koszmarów z dzieciństwa[5], do niepewności i strachu przed ciemnością, przed nieznanym; sugestywnie i tylko w paru momentach gwałtownie wywołuje dreszcze, a następnie przerażenie, które w bardzo umiejętny sposób narasta wraz z napięciem związanym z rozwojem wypadków. Wizja reżyserska, jaką wcześniej w filmie Monster, ukazała nam pani Kent, w jej pełnometrażowym dziele została pięknie rozwinięta i doskonale zgrała się ze zdjęciami Radka Ladczuka, który wprowadza nas w mroczny świat Babadooka: lękliwie i powoli, nie tracąc jednak istotnych z punktu widzenia kamery szczegółów.
Samego Babadooka mamy okazję ujrzeć w pełni, przez krótki moment filmu. Jednoznacznie(jak dla mnie) kojarzy się on z ciemnymi charakterami rodem z filmów Roberta Wiene czy Friedricha Wilhelma Murnaua. Skoro już o legendarnych reżyserach mowa, to moją uwagę przykuł również fragment filmu w którym Amelia ogląda na ekranie swojego telewizora filmy Georges Meliesa np. Zaćmienie(1907), Segundo de Chomona Nawiedzony dwór(1908)[6], czy Mario Bavy Czarne święto(1963). To naprawdę wiekowe filmy, których pojawienie się ma ukryte znaczenie(oddziaływanie, przekaz samego Babadooka jako potwora w filmie bezpośrednio się z nimi wiąże i naśladuje je po trosze – pojawia się on również jako ich bohater w niektórych miejscach). Czerpanie z tak wiekowej klasyki gatunku sytuuje również film w kanonie gatunkowym horroru, podkreśla jego jednoznaczność i bez wątpienia w pewien sposób oddaje także hołd tej formie kinematografii.  Co do samej postaci Babadooka również nie można się do końca pozbyć skojarzeń z filmowymi bohaterami Tima Burtona, choć zachowują one swą zasadność tylko w warstwie obrazu, czy fizyczności. Jeśli chodzi o przesłanie tych charakterystycznych elementów groteski i grozy, to jest ono zgoła inne jak wcześniej zauważyłem.
Obraz Jennifer Kent odwołuje się do klasyki horrorów nie tylko tym, że z nimi koreluje, ale również poprzez pojawienie się pewnych charakterystycznych postaci. W horrorach często stara się tłumaczyć niezwykłe zjawiska i zachowania nauką, w The Babadook obserwujemy podobną scenę, gdy Amelia zabiera Samuela do lekarza, a on stara się wyjaśnić wszystko logicznie. To może nadinterpretacja z mojej strony, ale widzę to właśnie jako charakterystyczny i powtarzalny element, który jednak gra na korzyść filmu. Postacią, która ma wskazać dobrą drogę, lub zamącić widzowi w głowie okazuje się w tym przypadku sąsiadka bohaterów, pani Roach(Barbara West), która wypowiada niezwykle istotne słowa dające nam szansę refleksji nad bieżącym stanem fabuły: Samuel widzi wszystko jasno, takim jakie to jest i mówi o tym wszystkim wprost. Jej słowa w odniesieniu do popisów Samuela nadają mistycyzmu atmosferze jaka zagęszcza się w filmie z minuty na minutę.
Wreszcie finałowe starcie ze Babadookiem, które bardzo przypomina zmagania bohaterów z filmu Egzorcysta(1973). To porównanie nasuwa się samo, ale pomimo, że czerpie ze wzorca słynnego obrazu Williama Friedkina, to wyraźnie podkreśla własny charakter walki ze złem: miłość między matką a synem. Może zdradzę nieco zbyt wiele, ale bez tego mój tekst nie byłby pełny: Babadook… czym właściwie jest? Klątwą? Demonem? Diabłem? Ciężko jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, choć sam obraz nasuwa dość proste skojarzenia. Poza tymi oczywistymi pomyślałem jednak – z uwagi na zakończenie filmu – że tytułowy Babadook może być niczym innym jak zaczajonymi w sercach Amelii i Samuela uczuciami, które bezpośrednio wiążą się z utratą męża i ojca: tęsknota, złość, niespełnienie, poczucie pustki i samotności, strach. Te wszystkie uczucia grają w filmie nie mniejszą rolę niż aktorzy i to między innymi dlatego The Babadook jest taki przejmujący. Nimi również zdaje się posilać i na nich umacniać tytułowy Pan Babadook. Więc uważaj drogi czytelniku, bo:

GDY JUŻ DO TWOICH DRZWI ZAPUKA,
NIE POZBĘDZIESZ SIĘ BABDOOKA.

Ocena: 5/6




[1] Do tej pory nikt według mnie nie stworzył lepszej postaci wilkołaka w filmie. Horror jest adaptacją równie świetnej jak film, książki Thor, autorstwa Wayne’a Smith’a.
[2] Monster to zarazem protoplasta omawianego przeze mnie The Babadook. Gorąco zachęcam do obejrzenia i podsyłam link z filmem: http://vimeo.com/39042148
[3] Postać Samuela została zagrana rewelacyjnie. Mały Noah Wiseman ma niepokojącą fizjonomię, potrafi krzyczeć w ten przerażający sposób w jaki tylko dzieci potrafią. Jest niekwestionowaną gwiazdą tego filmu i życzę mu dalszych sukcesów. Podczas trwania filmu kilkukrotnie zmylał mnie swoją grą, jak i tym co sugerował rozwój wypadków. Raz kojarzył mi się z Henrym Evansem(Macaulay Culkin) z filmu Synalek(1993), innym razem z Cole Sear’em(Haley Osment) widzącym zmarłych w filmie Szósty Zmysł(1999), czy też z obdarzonym darem „lśnienia” Dannym Torrace(Danny Lloyd) ze słynnego filmu Kubricka Lśnienie(1980).
[4] Twórczość Tima Burtona ma na celu raczej oswajanie potworów i idącej za tym inności. Jego potwory nie zabijają. Tymczasem potwór Jennifer Kent wprost mówi widzowi: chodź do mnie a czeka cię tylko śmierć.
[5] To niezwykła scena gdy Babadook pojawia się po raz pierwszy, a Amelia skula się na łóżku i po prostu nakrywa się kołdrą. Niczym małe przestraszone dziecko – pomimo, że jest dorosłą kobietą.
[6] Film Bavy może być mało znany, nawet wielbicielom horrorów, załączam więc link:
http://www.youtube.com/watch?v=EqvtRPFnEMo

4 komentarze:

  1. półobrót Chucka Norrisa29 października 2014 16:13

    Ciekawa opinia, choć mój odbiór filmu był nieco odmienny.Od razu zaznaczam także, że nie jestem fanem horrorów. Jedyna zgoda z artykułem to oklaski dla roli wykreowanej przez chłopaka(choć w takich chwilach trzeba się zastanowić na ile to rzeczywiście naturalny talen, a na ile dobra praca reżysera lub jakiegoś opiekuna młodych aktorów, ktory wskazuje im co i jak robić). A co do reszty no to cóż... Film przypominał mi projekt zrobiony do szkoły przez pupilków nauczycielki. Wszystko niby super, kolory się zgadzają, poprawny montaż, reżyseria, nawet czarny kolor róży pokazuje jak dobrze się przygotowali. Nic tylko uszczypnąć w policzek i powiedzieć, że szósteczka i teraz możecie iść do babci i pochwalić się, że czerwony pasek będzie nie na dupie, a na świadectwie.
    Gdyby gatunek horroru nie taplał się w mule flaków i idiotyzmów to Babadook przeszedłby bez żadnej historii, myślę, że nawet nie wyszedłby poza Australię. Fakt, na tle żenujących pozycji z tego gatunku które pojawiają sie od ostatnich 10-15 lat film się wyróżnia, ale tylko tym, że zrobiony jest jak film a nie popłuczyny krwi przetykane seksem wyglądające bardziej jak teledysk niż 90 minutowa produkcja. Na sam koniec chciałbym wrócić do historii, bo wymaga to dodatkowej uwagi. Pomijając kwestię, że sztampa goni tu sztampę i wszystkie wątki są wtórne, to jest to historia płytka jak woda w kiblu. Milion-razy-widziany dom+dziecko z dorosłym+ strachy an lachy+ pseudosupergłębia możliwej interpetacji. Dostaliśmy historyjke prostą jak budowa cepa więc musimy dodać do niej konteksty które zrobią z niej mądry film, ale jakie tematy to mogą być hmm, spójrzmy na inne filmy i zerżnijmy, aha, choroba psychiczna matki, ooo już czuje jak ludzie się będą spierać o to że ktoś zrozumiał film albo nie(SCENKA: Hej widziałem Babadooka, ale słąby ten film -Ale ty jesteś płytki nie zrozumiałeś, że to stadium choroby psychicznj matki, jesteś za prymitywny na ambitne kino, wracaj do transformersów ...), tak, teraz zatrudnijmy montażystę, operatora i reżysera którzy skończyli szkołę filmową i mogą być rzemieślnikami, którzy zrealizują nasz plan co do joty a dostaniemy super horror, przełom, arcydzieło, klasyk gatunku.... No i mamy Babadooka.
    PS. Tytułowy Babadook może rzeczywiście kojarzy się z Burtonem, ale takim jakby próbowali dzieci z podstawówki próbowały zrobić kukłę Edwarda Nożycorękiego w cylindrze... sceny z nim to dramat był, już lepiej by było jakby go nie pokazywali... W mojej ocenie 5/10, film poprawny i to wszystko.Gatunek horroru niestety dalej na dnie:(

    OdpowiedzUsuń
  2. 5/10 to dość wysoka ocena jak na tak surowe podejście do tematu. Istotnie film może być wzięty za kalkę gatunkową, jednak w tym przypadku nie jest to zabieg mający na celu "podczepienia się pod większych, którym się udało". W The Babadook, mamy do czynienia z celowym wprowadzaniem charakterystycznych elementów i obrazów, w celu wyjaśnienia i korelacji. Nie zaś nadbudowania i niepotrzebnej nadinterpretacji. Jeśli chodzi o szóstki dla ekipy filmowej, to zgadzam się w zupełności. Sam dodałbym im nawet plusy, gdyż jak sam zauważyłeś do końca trzymali się logiki zarówno pod względem fabuły jak i obrazu. Bardzo podobało mi się zauważenie przez Ciebie, drogi półobrocie Chucka Norrisa, że film można interpretować jako "stadium choroby psychicznej matki". Można by go tak interpretować, ale nie do końca gdyż mamy tutaj klasyczny jakby nie patrzeć horror, czego ucieleśnieniem jest potwór - Babadook. Tę opinię opieram również na podstawie krótkometrażowego filmu Kent, Monster - był bardziej jednoznaczny w przekazie. Mogę się jednak mylić. Bardzo dziękuję za komentarz. Dałeś mi do myślenia i własnie na tym mi zależało. Liczę, że w przyszłości poświęcisz jeszcze kilka chwil moim recenzjom i będziemy mogli dalej dyskutować. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzis bede ogladac ten film tak na noc tak klimatycznie i tak sama :)
    W sumie do dzis boje sie ciemnosci ,a powiedziałes nasze leki z dzieninstwa sie budza :) no to chyba mi sie utrwala bardziej leki - a mam juz 21 lat .

    OdpowiedzUsuń
  4. Sorry ale zupelnie chybiony opis. Ten obraz to proba, calkiem dobra, wizualizacji glebokiej depresji. Film jest przerazajacy, tak jak ta choroba, ale to w ogole nie jest horror. Raczej psychologiczny dramat.

    OdpowiedzUsuń